poniedziałek, 29 maja 2017

WAIDMANNSHEIL


Wir werden auf die Jagd gehen, die Jagd, mein Kamerad
Auf der Jagd, die Jagd, die Jagd
Zum grünen Eiche
mein Kamerad...

To fragment popularnej piosenki (mam nadzieję, że zrozumiale przetłumaczonej na niemiecki) często śpiewanej przez polskich myśliwych:
Pojedziemy na łów, na łów towarzyszu mój
Na łów, na łów, na łowy
Do zielonej dąbrowy
Towarzyszu mój…

A dlaczego po niemiecku? Ano „Fabryka skóry” dla jednego z niemieckich myśliwych oprawiła szwedzką klingę MORY i ze skóry garbowanej roślinnie, ręcznie wykonała pochwę. Biały slam i ciemno brązowa farba oraz apretura wykończeniowa dokonały reszty. Rączka noża to czeczota akacji, grenadil i przekładki z kości wielbłąda. Mam nadzieję, że mój niemiecki przyjaciel po strzelbie często będzie go używał, nie tylko przygotowując kiełbasę na grilla.


Waidmansheil meine Kamerad – Darz Bór przyjacielu 

Zapraszam do komentowania. I bez kadzenia proszę:)



wtorek, 16 maja 2017

JAŹWIEC




 Torba myśliwska. Kiedyś niezbędne wyposażenie myśliwego, dzisiaj stanowi element raczej archaiczny coraz częściej wypierany przez różnego rodzaju plecaki. A już torba z borsuka to rzadkość nad rzadkości.
Skąd pomysł szycia torby z borsuka? Ano w czasach, gdy amunicja myśliwska wykonywana była z tektury, nierzadko się zdarzało, że w okresie jesiennej słoty wilgoć tak spenetrowała gilzy naboi, że ni jak nie dało się załadować nimi strzelby. Żadna skóra ani inny materiał, z którego wykonywane były torby nie były tak „hermetyczne” jak skóra z borsuka. Skóra ta wyprawiona na worek, obowiązkowo z futrem na zewnątrz stanowiła idealny materiał na stworzenie torby, której nie straszny był żaden opad z chmur.
O tej torbie rozmawialiśmy już od jakieś czasu. Lecz najpierw moja niedyspozycja zdrowotna, a potem rekonwalescencja, które wykluczyły mnie z aktywności na prawie rok spowodowały, że dopiero w tym roku na targach EXPOHUNTING w Sosnowcu zapadła decyzja. Szyjemy. Przemek dostarczył borsuka, a ja dokonałem reszty. Naturalna skóra, biały slam i kilkadziesiąt godzin ręcznego dłubania i przewlekania igieł za szydłem dokonały reszty. Efekt widoczny w galerii zdjęć albo na „żywo” w kniei, oczywiście jeżeli spotkacie Przemka.

FABRYKA SKÓRY znów furczy.
Zapraszam do komentowania, jeżeli oczywiści uznacie za stosowne.

P.S.
A z perspektywy czasu i doświadczeń losu, choć zawsze czułem, że są ważne, to dzisiaj wiem na pewno…

Że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy,
Ważnych jest kilka tych chwil, tych, na które czekamy”
                                                              Marek Grechuta