niedziela, 24 września 2017

NIE SZYCIE, LECZ BYCIE, CZYLI ... SENTYMENTALNE WAKACJE


Zakochany w Bieszczadach od chwili, gdy w połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku po raz pierwszy wysiadłem z autobusu i przez wiszący most nad Sanem wszedłem na teren obozu stanicy chorągwi katowickiej w Jodłówce (dzisiaj Dwerniczek). Wracałem tam na kolejne obozy harcerskiej operacji Bieszczady – 40 do końca liceum, a potem po piętnastu latach z małżonką i teraz znów po kolejnych dwudziestu. Ten sam most, ta sama droga, lecz niestety Burnatówki – wartowni harcerskiej już nie ma. Pozostał po niej tylko fragment murowanej ściany. Dzisiaj z perspektywy czasu, który upłynął od tamtych dni polany obozu wydają się jakby mniejsze, drzewa urosły i tylko San pozostał ten sam.
Zakapiorskie Bieszczady to ciężka praca, spartańskie warunki życia i srogi klimat. To chwile wytchnienia i zapomnienia o trudach dnia codziennego gdzieś w knajpie, może w „Siekierezadzie” (Siekierezada albo Zima leśnych ludzi. Film był kręcony w Cisnej), czasem w samotności częściej jednak w gronie towarzyszy też zakapiorów.
Jest w Bieszczadach swoistego rodzaju nacja ludzi zwanych powszechnie bieszczadzkimi zakapiorami. Zakapiory bieszczadzkie to między innymi Władek Nadopa, czyli Majster Bieda z piosenki Wojtka Belona „Skąd przychodził kto go znał, kto mu rękę podał kiedy, nad rowem siadał wyjmował chleb, serem przekładał i dzielił się z psem, tyle wszystkiego co z sobą miał – Majster Bieda”.
Zakapiory bieszczadzkie to ludzie twardzi, lecz o romantycznych duszach, artyści, rzeźbiarze, poeci, ludzie piękni jak anioły – Bieszczadzkie anioły, tak pięknie wyśpiewane przez Stare Dobre Małżeństwo „Anioły są takie ciche zwłaszcza te w Bieszczadach, gdy spotkasz takiego w górach wiele z nim nie pogadasz…”
Bieszczady nadal są dzikie, piękne i melancholijne. W Bieszczadach historia miesza się z legendami, a rzeczywistość z pogonią za wspomnieniami. W Bieszczadach znów jak kiedyś z Majdanu  „Jedzie bieszczadzka ciuchcia, stara i śmieszna troszkę, taką jeździł mój dziadek, ścigając babci pończoszkę…”, a w Lutowiskach, tak jak w latach 60-ubiegłego wieku znów stanęła stanica chreptiowska wtedy na potrzeby filmu (Pan Wołodyjowski) dzisiaj dla wygody turystów.
W Smolniku nadal stoi cerkiew, w której śluby składały harcerskie pary przysięgając sobie miłość po grobowe deski. Wtedy zapuszczona dzisiaj pięknie odnowiona zaprasza co niedzielę na mszę świętą.
Zielone wzgórza nad Soliną, deszcz w Cisnej i połoniny, Otryt, Komańcza i …… znów czekał będę by tam wrócić, jeżeli nie na jawie to we śnie – zakochany w Bieszczadach.


Wiszący most nad Sanem























Pozostałości "Burnatówki"


Polana stanicy 
Panorama Sanu
Cerkiew w Smolniku

 


Bieszczadzka ciuchcia w Majdanie



Klasztor w Komańczy

















Wszędobylskie bieszczadzkie anioły





















i Zakapiory





Jak na zdjęciu w Cisnej


Chatka Puchatka na Połoninie Wetlińskiej





Połonina Wetlińska










Zielone wzgórza nad Soliną o zachodzie słońca

Chreptiów w Lutowiskach